![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_bjlodxwAn4dihsxBQ4uvwMKLvlxDi2Z-7kDYOVRpKMjnYjG-zxnFAo6ruiF5mQFGLBsJL7MjbPtRyHyngLfjLRZlrEE1JLFZN3SFqCR9oPWuBMdgQyRkBbJyp1LevzMmWzP53cwwxMk/s400/pikPanoramnyj_wsch%C3%B3d.jpg)
Na przełomie lat 60-tych i 70-tych w Węźle Matcza działały dwie polskie wyprawy alpinistyczne. W obu uczestniczyli członkowie Klubu Wysokogórskiego - kierownikiem pierwszej był Tadeusz Rewaj, a później Bernard Uchmański, drugiej Andrzej Zawada. Polacy pojechali na zaproszenie klubu "Vertical" z Nowosibirska. To musiało być coś! Uczestnicy tych wypraw znaleźli się w terenie praktycznie niezbadanym i nieopisanym. Pierwsza z wypraw odniosła ogromny sukces. Polacy jako pierwsi zdobyli szesnaście szczytów w tym pik Skalistyj! Stąd też w okolicy lodowca Szurowskowo sporo znajomo brzmiących nazw pik Warszawa, pik Hanki, pik Maryli, pik 25-lecia PRL.
Od poprzedniego dnia humor miałem najogólniej mówiąc kiepski. Z planów nici. Nie dotrzemy na lodowiec Szurowskowo i koniec! Trochę za wolno chodzimy (najogólniej mówiąc). Najchętniej bym poleżał i po rozpamiętywał. Niestety! Znalazła się wesoła trójka ochotników chętnych na wyjście na Pik Panoramnyj. Trochę nie wypadło powiedzieć - Nie idę. Rano z tej trójki została już tylko jedna osoba. Zawsze tak jest. No i ja, któremu iść się nie chciało. Wyruszyliśmy ze Szwajcarem. Pod koniec podejście wlokłem się już tylko smętnie za Łukaszem błagając by kolejna kupa kamieni okazała się szczytem - połączenie braku motywacji z moim wiecznym niedostosowaniem do wysokości to rzecz straszna. Na szczycie jest pięknie. Lepszą widoczność trudno sobie wyobrazić. I jest mój pik Skalistyj!
Schodząc dostarczyliśmy sobie dodatkowych atrakcji. Nigdy nie mogę się upilnować. Złudzenie bliskości, jakie się ma w górach wysokich zawsze mnie zwodzi. Mały trawersik i będziemy w super widokowym miejscu. Najpierw są niekończące się moreny, później stromy osypujący się potwornie stok i zejście zakończone w wąskim kanionie. Ale do bazy docieramy.