Dolecieliśmy. Dojechaliśmy. I biegamy po bazarze. Kupiliśmy dwie tony makaronu, trzy tony ryżu, ciężarówkę bakalii, kontener zupek chińskich, wszystkie snikersy w mieście. Przynajmniej tak mi się wydaje. Mam dosyć! Padam z nóg! Lepię się z brudu. Mam nadzieję, że dziś wyruszymy w góry.